Nie ma lekko. Tylko komu podziękować?
09 maja 2018
© foto Anna Hermelińska
Jak się tak patrzy na ciągłe narzekania na wszystko, co jest związane z niepełnosprawnymi, a równocześnie widzi się, na własnym przykładzie jak niewiarygodny postęp jest w tej dziedzinie, to człowiek staje, szczęka mu opada i nie wie co ma powiedzieć.
Ulice są dziś pełne niepełnosprawnych. Śmigają na wózkach wartych kilkanaście tysięcy za sztukę w dostosowanych samochodach, tramwajach i autobusach. Wszędzie, gdzie się da budowane są podjazdy, dostępne toalety, czasami nawet niezwykle wymyślne systemy podnośników i wind, żeby tylko nieba uchylić. Renta socjalna w porównaniu na przykład z tą, wypłacaną we Francji jest o wiele wyższa w stosunku do pensji minimalnej, dopłaty do pensji niepełnosprawnych pracujących w ogóle w niektórych krajach nie istnieją.
A sytuacja przedstawiana jest tak, jakbyśmy mieli jakąś niewiarygodną katastrofę.
No więc nie mamy niewiarygodnej katastrofy.
Tak, jeśli w rodzinie pojawia się niepełnosprawny, to OCZYWISTYM jest, że tej rodzinie trudniej się żyje. Podobnie, jak w rodzinie pojawia się alkoholik. Też się tak może zdarzyć. Niestety świat, w którym żyjemy nie jest sprawiedliwy i warto zawsze o tym pamiętać.
Pewnie, że trzeba walczyć o swoje, ale w Polsce nie ma sytuacji, jaką próbuje się nam przedstawiać czy sugerować. Nie ma powszechnego załamania możliwości opieki nad osobami niepełnosprawnymi. Nie ma moim zdaniem żadnej potrzeby robienia wielotygodniowych manifestacji w Sejmie, sugerujących, że chodzi tu o nieomalże ratowanie życia.
Nie chodzi.
Niepełnosprawni i ich rodziny w Polsce, czy gdziekolwiek indziej mają trudniejsze życie i nigdy nic im tego nie zrekompensuje. Zawsze mieli trudniej i zawsze będą mieli trudniej. Wygodny temat, by go wykorzystać do rozgrywek politycznych.
Jeśli awantura w Sejmie doprowadzi do utworzenia jakichś kolejnych przywilejów czy dodatków, to sam na nich skorzystam. Nie oznacza to jednak, że będę popierał kolejne takie "akcje protestacyjne".
Ja bym chciał się dowiedzieć raczej komu mógłbym podziękować za to, że jak dziś wychodzę na ulicę na moim wózku, to mój problem związany z dotarciem z punktu A do punktu B jest dokładnie taki sam, jak kogoś, kto na tę ulicę wychodzi na zdrowych nogach.
Bo ja PAMIĘTAM jak wychodziłem na ulicę na wózku w 1975 roku.
A nawet jeszcze w 2005.
Następny tekst
Jeśli uważasz, że to co przeczytałeś było ciekawe albo wartościowe, kliknij na zieloną łapkę. Albo na tę drugą, jeśli nie. Takie kliknięcie zawsze jest przyjemne, bo oznacza, że to co piszę nie pozostawiło Cię obojętnym. Możesz również udostepnić ten tekst w serwisach społecznościowych, dzięki czemu inni też go zobaczą. możesz też zasubskrybować kanał RSS który będzie cię powiadamiał o nowych wpisach: