Fotografia Adama Pietrasiewicza
Adam Pietrasiewicz
Widziane z pozycji siedzącej
czyli
co mam do powiedzenia na tematy bieżące i ponadczasowe.

E-book - historical fiction

Przejście do strony na której można kupić ebook Powroty

Co by było, gdyby Polska nie powiedziała NIE Hitlerowi?

Żółte kamizelki - moja analiza

15 grudnia 2018

Zółta kamizelka z napisem revolution

Obrazy docierające do nas z Francji oddziałują głównie poprzez sceny ukazujące brutalność policji, bądź rzadziej, sceny bratania się sił porządkowych z manifestantami. Niewiele jest ostatnio analiz całości sytuacji, a te, które czytałem, wydają się najczęściej wykazywać jedynie całkowite niezrozumienie sytuacji.

Oto więc moja wizja sytuacji.

To, że otaczający nas świat zmienił się w czasie ostatnich kilku pokoleń, szczególnie od końca II Wojny Światowej, to oczywistość. Jednocześnie zmieniło się, jak się wydaje definitywnie, znaczenie pojęć "prawicy" i "lewicy", choć oczywiście funkcjonują one wciąż w naszej świadomości nawet jeśli nie opisują już tak naprawdę rzeczywistości.

Po prostu świat się zmienił.

Bez względu na to, jaki mamy stosunek do marksizmu, czy nam się to podoba, czy nie, Marks opisał faktyczną strukturę społeczeństwa dziewiętnastowiecznego. Opis ten przedstawiał warstwy, czy klasy w tamtym okresie i przez kolejnych kilkadziesiąt lat można było go stosować w refleksji nad sytuacją społeczną nowoczesnych państw. Tyle, że od tego czasu wiele się zmieniło. Przede wszystkim zmieniła się struktura społeczeństw. Pojawiły się nowe rozwarstwienia, które nie odpowiadają klasycznym podziałom, do których się przyzwyczailiśmy. Tyle, że politycy, jak to politycy, jeszcze się w tym za dobrze nie orientują i usiłują analizować rzeczywistość starymi kategoriami.

Nie ma już dzisiaj proletariatu, klasy robotniczej i uciskających ją kapitalistów. Trudno nawet stwierdzić, czy w ogóle istnieje jeszcze ustrój, który nazywano kiedyś "kapitalistycznym" w rozumieniu fundamentalnie liberalnym. Znikają warstwy w tzw. "klasie średniej", podziały społeczne, a co za tym idzie konflikty interesów, zaczynają się tworzyć w zupełnie innych wymiarach. Ma na to wpływ przede wszystkim postęp technologiczny.

Struktura społeczeństwa francuskiego nie odpowiada dziś strukturze dziewiętnastowiecznej, ani nawet tej sprzed II Wojny Światowej. Od mniej więcej 40 lat nastąpiły fundamentalne zmiany. Wydarzenia ostatnich tygodni są tego przejawem i co najbardziej niepokojące, wydaje się, że politycy zupełnie tego nie rozumieją.

Dzisiejsza Francja to państwo, w którym wokół nadzwyczajnie nowoczesnych, bardzo dobrze dofinansowanych miast znajduje się ogromna przestrzeń całkowicie zapomnianej, porzuconej, wciąż biedniejącej prowincji. W miastach mieszkają stosunkowo bogaci ludzie, którzy niczego nie produkują, bo przemysł został wyprowadzony z miast (a w dużej części w ogóle z Francji), natomiast poza miastami mieszkają pozostałości francuskich rolników oraz ludzie tworzący pozostałą jeszcze tkankę przemysłową.

Koszt mieszkania w mieście jest tak wysoki, że coraz mniej ludzi jest w stanie sobie na to pozwolić, w związku z tym ci biedniejsi, pełniący w swej dużej części role usługowe wobec mieszkańców miast (sprzątanie, opieka nad dziećmi, dostarczanie kanapek, pizzy i chińszczyzny wprost do mieszkań...) wypychani są coraz dalej na przedmieścia. Jednak ci, którzy w miastach żyją, i od których faktycznie to zależy dbają o to, by ich domy połączone były z przedmieściami odpowiednią siecią komunikacyjną tak, aby mógł trwać ciągły, niezakłócony przepływ ludzi i aby zadania, które są im stawiane były wykonywane bez zakłóceń.

Tymi ludźmi żyjącymi w miastach są przede wszystkim urzędnicy (funkcjonariusze, którzy we Francji mają niezwykle silną, nieporównywalną z sytuacją w innych państwach, pozycję) oraz ludzie tworzący cały sektor usług i zarządzający finansami. No i oczywiście rządzący. Dbają oni o odpowiednie kierowanie strumieni pieniędzy budżetowych w takich kierunkach, by ich terytorium - miasta - oraz terytoria bezpośrednio zależne - przedmieścia w promieniu 10-50 km w zależności od wielkości miasta - były odpowiednio zaopatrzone w transport i inne usługi publiczne. Reszta państwa ich nie interesuje, nie znają jej, nie interesują się nią, odczuwają wobec zamieszkujących ją ludzi, w najlepszym przypadku obojętność, a zazwyczaj głęboką pogardę.

Efektem jest kompletna zamiana prowincji w socjalną pustynię, na której nie da się funkcjonować inaczej niż samochodem. To wyjaśnia pierwszą, oficjalną przyczynę wybuchu protestów żółtych kamizelek, czyli zwiększenie akcyzy na paliwo.

Faktycznie jednak przyczyny protestów są moim zdaniem o wiele głębsze.

Kompletny brak dopasowania struktury partii politycznych do struktury społecznej doprowadził do sytuacji, w której ponad połowa Francuzów ma poczucie, że nie posiada swojej reprezentacji we władzy. Że dokładnie nikt się nimi nie interesuje, traktując ich jedynie jako źródło dochodów budżetowych z wzrastających wciąż podatków i akcyz na paliwo. Ruch żółtych kamizelek nie przypadkiem nie odpowiada żadnej opcji politycznej, żadnej partii, a partie polityczne nie są w stanie skutecznie reagować na ten ruch, bo faktycznie partiami politycznymi - wszystkich opcji - rządzą ludzie z miast głęboko nieznający i nierozumiejący prawdziwych problemów manifestujących. Można się oczywiście spodziewać, że w najbliższym czasie politycy czy to lewicy Melenchona, czy od Marine Le Pen obudzą się i spróbują skutecznie przejąć ruch, ale nawet gdyby się im to w tym momencie udało, nie są w stanie skanalizować narastającego, wielkiego problemu Francji, w której pojawiły się nowe, nieznane dotychczas problemy społeczne.

Czy żółte kamizelki mają szansę na osiągnięcie sukcesu?

Nie ma odpowiedzi na to pytanie, bo nie wiadomo co miałoby być sukcesem. Być może prawdziwym sukcesem można byłoby nazwać całkowitą zmianę systemu politycznego we Francji (czegoś w rodzaju powołania VI Republiki na wzór zmian wprowadzone przez de Gaulle'a w 1958 roku), ale nie widać dziś nikogo, kto miałby wystarczającą siłę i charyzmę by tego dokonać.

Z pewnością pewnym sukcesem ruchu byłoby przepędzenie Macrona. Jest to uzależnione od tego, w którym momencie ludzie, z których nadania Macron pełni swoją funkcję, zdecydują, że przynosi im on więcej strat niż korzyści. Bo ruch żółtych kamizelek nie jest całkowicie bezsilny.

Manifestacje na prowincji nie polegają jedynie na wymachiwaniu trójkolorowymi flagami i śpiewaniu Marsylianki. Żółte kamizelki blokują kanały dystrybucji towarów do centrów handlowych, z których korzystają mieszkańcy miast, i robią to niezwykle skutecznie! W Paryżu ceny rosną w sposób widoczny! Nie należy też zapominać, że o ile policja w miastach, podczas cotygodniowych manifestacji, ściera się w dużej części z łobuzami przybyłymi korzystać z zamieszania, na prowincji policjanci i żandarmi stają w strojach bojowych na wprost swoich kuzynów i braci (w dosłownym tego słowa znaczeniu), którzy niczego nie niszczą tylko śpiewają Marsyliankę i mają dokładnie te same problemy z codziennym dojazdem do pracy i wyprawą po zakupy do oddalonego o kilkadziesiąt kilometrów centrum handlowego! Niełatwo więc będzie ten ruch spacyfikować.

Francuski ruch żółtych kamizelek to w dużej mierze reakcja zwyczajnych ludzi na okazywaną im przez tzw. "elity" głęboką pogardę. Czy coś zmieni? Nie wiem. Poczucie nadchodzącej katastrofy - wojny domowej, insurekcji... - jest obecne w świadomości Francuzów od co najmniej 10 lat. Oznacza to, że najprawdopodobniej choroba przeżera tamtą społeczność od dawna i głęboko. Nawet jeśli tym razem uda się sytuację spacyfikować, to nie uspokoi to wewnętrznych napięć, a przecież na to wszystko nakłada się dodatkowo problem niepohamowanej imigracji i nadchodzącego załamania światowych finansów. Czekają więc nas ciekawe czasy.

Następny tekst


Jeśli uważasz, że to co przeczytałeś było ciekawe albo wartościowe, kliknij na zieloną łapkę. Albo na tę drugą, jeśli nie. Takie kliknięcie zawsze jest przyjemne, bo oznacza, że to co piszę nie pozostawiło Cię obojętnym. Możesz również udostepnić ten tekst w serwisach społecznościowych, dzięki czemu inni też go zobaczą. możesz też zasubskrybować kanał RSS który będzie cię powiadamiał o nowych wpisach: uruchom subskrypcje kanału RSS

kliknij, jeśli tekst ci się spodobałkliknij, jeśli tekst ci się nie spodobał
Skomentuj

Pewne sprawy muszą być jasne - to jest MÓJ blog, więc to ja decyduję o tym, co się na tych stronach pojawi, a co nie. Tak więc gdyby ktoś chciał wypisywać tutaj rzeczy, których nie chcę tu widzieć (myślę głównie o jakichś wulgaryzmach, spamie itp), to je po prostu usunę. Takie jest moje zbójeckie prawo. (Merytorycznych, ale krytycznych wobec mojego tekstu uwag nie usuwam.)...aha, i jeszcze jedno - w komentarzach nie wolno umieszczać linków.





Marzena

15-12-2018 13:07:35 z numeru IP: 176.221.122.85

Bardzo dobry komentarz zmieniającej się na naszych oczach rzeczywistości.

asd

15-12-2018 16:54:31 z numeru IP: 89.66.59.114

Bardzo dobry tekst. Ja dodam, że przejeżdżając obok blokad widzę, że jest to zjawisko faktycznie oddolne, o charakterze wybitnie "robotniczym", "lokalnym" i cieszące się dużym poparciem lokalnej policji, która nie raz wspiera blokady, a nawet sama je organizuje(!)

Ramonesca

15-12-2018 22:19:31 z numeru IP: 37.47.201.130

"Załamanie światowych finansów"- skąd ta pewność?

Autor

15-12-2018 22:45:40 z numeru IP: 95.49.80.71

Odpowiedź do Ramonesca Wystarczy przyjrzeć się wysokości długu.