Gdyby tylko...
3 maja 2017
Prezydent zapowiedział referendum konstytucyjne na przyszły rok. To dobrze, że ktoś chce zmienić wreszcie tę złą i szkodliwą konstytucję. To niedobrze, że z całą pewnością nie zmieni to fundamentalnego problemu naszego systemu politycznego, to znaczy nie spowoduje to przejęcia realnej władzy przez naród.
Kiedyś władza pochodziła od Boga. Władca był władcą, czyli władał. Nikt nie śmiał mu się sprzeciwić, bo jego pozycja pochodziła od siły najwyższej, a z tą lepiej nie zadzierać. Mało kto już o tym pamięta, że w kościele katolickim poza siedmioma sakramentami był kiedyś i ósmy, namaszczenie króla. Dzięki temu system władzy był zrozumiały, a jego piramidalna struktura - stwórca, król, kapłani, arystokracja, lud (w skrócie oczywiście) - była traktowana jako coś tak naturalnego, że rozumianego jako samo z siebie. Król, jako świecki posiadacz władzy nadanej przez Boga, lub bogów, przez tysiąclecia traktowany był jako boski wysłannik, ale tak na poważnie, nie tylko w przenośni. Ludzie FAKTYCZNIE wierzyli, że król może na przykład leczyć poprzez samo nałożenie rąk. (I z pewnością to doskonale działało - siła efektu placebo jest wciąż niedoceniana!).
Próby obalenia takiej struktury społecznej pojawiły się w Anglii na początku drugiego tysiąclecia, a ostatecznie została ona obalona przez rewolucję francuską. Mało kto zdaje sobie dziś sprawę jak wielkim wydarzeniem, jak niewiarygodnie wielkim szokiem było zabicie króla. Chyba żadne wydarzenie z naszych czasów nie może równać się w swej wadze symbolicznej z tym, co wydarzyło się 21 stycznia 1793 na Placu Rewolucji w Paryżu. To była dopiero prawdziwa rewolucja.
W wyniku rewolucji francuskiej pojawiły się i rozpowszechniły nowe koncepcje źródeł władzy, które doprowadziły koniec końców do tego, co mamy dziś, czyli władzy pochodzącej od narodu (zazwyczaj ogółu obywateli). Problem w tym, że z jednej strony mamy zdefiniowane prawa, a z drugiej realia. Realia są takie, że poczucia pochodzenia władzy od siły wyższej nie da się tak łatwo wymazać z ludzkiej świadomości. Widzimy to na co dzień, gdy tylko przyjrzymy się bliżej działaniom ludzi, którzy są u steru.
Ludzie, którzy dziś rządzą w państwach tzw. demokratycznych nie działają tak, jakby byli przedstawicielami narodu (czy ogółu obywateli). Warto zacząć od tego, że władza, czyli przedstawiciele narodu (ogółu obywateli), gdy przyjrzeć się bliżej, w swojej strukturze nie są w żadnym przypadku odzwierciedleniem tych, którzy ich wskazali. Ogół obywateli w KAŻDYM państwie to w większości ludzie ubodzy, bądź tzw. klasa średnia. Ich przedstawicielami są zazwyczaj ludzie bogaci i bardzo bogaci, co samo już wystarcza do wyobrażenia sobie, w jakim stopniu przedstawiciele mogą realnie dbać o potrzeby tych, którym zawdzięczają swoją pozycję.
Sytuacja ta (braku jakiegokolwiek odwzorowania struktury społecznej w strukturze władzy) podtrzymywana jest poprzez prawa, w tym konstytucję. Nie ma w tym niczego zaskakującego - przecież konstytucję, jak i pomniejsze prawa tworzone są przez ludzi, którzy mają władzę i tworzone są w celu utrzymania aktualnego systemu, a nie jego zmiany. Ludzie tworzący prawa robią to najpierw po to, by zapewnić sobie stabilność swoich pozycji.
Prezydent Duda zapowiedział referendum konstytucyjne na przyszły rok. Oznacza to, że zostanie przygotowana przez ludzi władzy (jakieś kancelarie prawne) konstytucja, która zapewni stabilność systemu po czym projekt zostanie poddany pod referendum. Przedtem będzie przeprowadzona odpowiednia kampania reklamowa mająca na celu nakłonienie głosujących, by nowy projekt poparli, a jeśli ten projekt nie będzie odpowiadał opozycji, to pojawi się druga kampania reklamowa namawiająca do odrzucenia. W każdym przypadku będzie chodziło o to, by umocnić system i go w jak największym stopniu zablokować. Dlatego konstytucja (zarówno ta dotychczasowa, jak i tan nowa) zawiera mnóstwo zasad organizacji władzy i minimum reguł jej realnej kontroli przez suwerena.
Niezwykłe jest to, że właściwie nikt nie zwraca uwagi na fakt, że to wcale nie sposób organizacji władzy jest najważniejszy. To, czy prezydent powołuje premiera i ministrów, czy też zajmuje się jedynie nadawaniem orderów i przyjmowaniem głów państw jest sprawą absolutnie drugorzędną. Pierwszorzędną sprawą jest to, w jaki sposób obywatele mogę kontrolować każde działanie prezydenta, rządu, posłów, radnych itp. Ważne jest to w jaki sposób można ich zmusić do tego, by działali w interesie obywateli, jak można ich odwołać, lub/i ukarać za ich działania. I dotyczy to wszystkich, którzy mają władzę, bez względu na jej szczebel. Niestety tego "nowoczesne" konstytucje nie zapewniają nigdzie rozdrabniając się w szczegółach na przepisy zapewniające utrzymanie status quo.
Bo chodzi tak naprawdę o utrzymanie pełni władzy tak, jakby pochodziła jak kiedyś, od Boga. Chodzi o to, by nikt rządzącym nie przeszkadzał. Żeby nikt im nie przypominał kim są i przed kim mają się rozliczyć z tego, co robią. Oni chcą, żeby nadal musieli się rozliczać jedynie przed Bogiem i historią.
Gdyby tylko...
Gdyby tylko obecna władza chciała oddać władzę suwerenowi, to jeszcze dziś powołana zostałaby Konstytuanta. Po to, żeby mogła ona być PRAWDZIWĄ reprezentacją obywateli, powinna składać się na przykład z 1500 osób (liczba do oszacowania przez specjalistów od statystyk demograficznych) WYLOSOWANYCH z ogółu obywateli.
Pośród odpowiednio dużej grupy wylosowanych osób znajdą się przedstawiciele wszystkich grup społecznych, większości zawodów, ludzie mądrzejsi i głupsi. Będą PRAWDZIWĄ reprezentacją obywateli. Będą wśród nich prawnicy jak i naukowcy, ale i robotnicy, a może i bezrobotni. Taka grupa jest w stanie, w wyniku dyskusji i refleksji, stworzyć prawdziwą konstytucję, która byłaby utworzona dla wspólnego dobra.
Takim ludziom należałoby zapewnić przez okres tworzenia dokumentu (pół roku, może rok?) wikr i opierunek oraz godne wynagrodzenie tak, aby mogli się poświęcić jedynie zadaniu stworzenia konstytucji. Podczas ich pracy należałoby zapewne poddawać wyniki ich działań ogólnonarodowej dyskusji, po czym na końcu zorganizować referendum. W takiej sytuacji powstały dokument byłby PRAWDZIWĄ konstytucją wynikającą z woli narodu. Tylko tak stworzona konstytucja mogłaby zapewnić prawidłowe działanie państwa. Nie dałoby się w niej ukryć pułapek na władzę, nie zawierałaby absurdów i przeczących sobie wpisów. Nie dałoby się stworzyć jej pod dyktando jakichś grup nacisku.
Już widzę protesty, że przecież losowanie spowoduje, że wśród wylosowanych będzie pełno głupków. Na takie argumenty mam jeden - czy uważacie, że wśród naszych przedstawicieli w Sejmie i Senacie mamy samych mędrców? Serio? Że to poziom intelektualny decyduje o tym, czym się zajmują?
Prawdziwa demokracja to system, w którym przedstawicieli się losuje. Zwolennikom głosowania przypominam, że skoro suwerenem jest naród, to losowanie jest o wiele lepszym sposobem wyłonienia przedstawicieli od głosowania. Głosy można kupić, głosujących można przekonać i oszukać pięknym wyglądem i pięknym słowem. Losowania nie da się przekupić. Wylosowani przedstawiciele są praktycznie nieczuli na działania lobbystów, którzy nie są w stanie z wyprzedzeniem planować działań korupcyjnych.
Co powinno być podstawą każdej konstytucji w systemie demokratycznym? NIEODWOŁALNOŚĆ wyniku referendum. przyjmuję zakłady 10 do 1 w dowolnej walucie, że jeśli faktycznie władza przygotuje nowy projekt konstytucji do przyszłego roku, to referendum będzie tak jak i teraz potrzebowało zatwierdzenia przez parlament.
Bo w Polsce nie ma demokracji. Jest oligarchia.
Następny tekst
Jeśli uważasz, że to co przeczytałeś było ciekawe albo wartościowe, kliknij na zieloną łapkę. Albo na tę drugą, jeśli nie. Takie kliknięcie zawsze jest przyjemne, bo oznacza, że to co piszę nie pozostawiło Cię obojętnym. Możesz również udostepnić ten tekst w serwisach społecznościowych, dzięki czemu inni też go zobaczą. możesz też zasubskrybować kanał RSS który będzie cię powiadamiał o nowych wpisach: