Wałęsa, Cyganie i Jugosłowianin.
18 stycznia 2018
Tekst wypowiedzi Lecha Wałęsy
Chcecie to wierzcie , chcecie nie wierzcie .Moim zdaniem było tak :
Teczki Kiszczaka powstały na zlecenie Kaczyńskich wykonane pod patronatem Cenckiewicza,Wyszkowskiego, Gwiazdy.
Do tego celu wykorzystano materiały wcześniej przygotowane dobrze zawodowo przez SB pod patronatem Kiszczaka.
Kiszczak tym działaniem nie chciał robić mnie agentem. Chciał natomiast Was przekonać, że jestem agentem.
Chciał tylko w Waszych oczach mnie zohydzić i zniszczyć zaufanie. Dlatego przechowywał do tej operacji kilka tego typu dobrze zrobionych podróbk w domu a nie w MSW.
Od początku zamysł Kaczyńskich był uzbierać coś podobnego i podrzucić komuś. Żle, że do tego wykorzystano Panią Kiszczak.
Próbowano to uruchomić pomysłem ze odnaleziono dokumentacją w Sejmie a potem ze znaleziono w Niemczech, potem ze znaleziono w Czechach i na koniec, że znaleziono w domu Kiszczaka.
Grafolodzy dokładniej podpiszą każdego z nas niż my sami L.W .
Gdy zobaczyłem dziś ten wpis Lecha Wałęsy przypomniała mi się historia z pierwszej połowy lat 90 ubiegłego wieku. Mieszkałem wówczas we Francji i jednym z moich zajęć było bycie tłumaczem przysięgłym. Dość regularnie z moich usług korzystała policja i żandarmeria gdy łapali Polaków - najczęściej za kradzieże, ale brałem również udział w wielkiej akcji demontażu ogromnej sieci handlu żywym towarem, czyli młodymi kobietami między innymi z Polski. Było to fajne zajęcie, napatrzyłem się różnych rzeczy, dowiedziałem się różnych ciekawostek, a ponadto miałem kumpli w policji i w żandarmerii, więc mandaty za przekroczenie prędkości mi nie groziły.
Pewnego dnia dostałem telefon ok. godz. 22:00 że nad ranem, ok. 4:00 przyjedzie po mnie radiowóz i mam być gotowy na cały dzień działania jako tłumacz. Że nic mi nie mogą powiedzieć, bo to straszliwa tajemnica, i że dowiem się jak się zacznie.
Faktycznie, o 4:00 podjechał radiowóz, do którego wsiadłem i zostałem zawieziony do sąsiedniego miasta na akcję masowych rewizji w domach polskich Cyganów - zatrzymano cały gang bandziorów brutalnie napadających na samotne osoby i okradających ich z kosztowności. Zatrzymanych przewieziono do jeszcze innego miasta gdzie zaczęły się dość wyczerpujące przesłuchania, w których służyłem za tłumacza.
Wtedy zobaczyłem pierwszy raz zawodowych przestępców, którzy kłamią w żywe oczy i wypierają się wszystkiego nawet jak są złapani z ręką w cudzej kieszeni. Znaleziona u nich w domach biżuteria została rozpoznana przez okradzionych, napastnicy zostali wskazani podczas rozpoznań, a oni kłamali w żywe oczy i robili to tak przekonywająco, że ja bym się dał nabrać. Równolegle - ale to była specjalność zatrzymanych kobiet (bo szajka była koedukacyjna) - miałem okazję oglądać spektakl błagania żandarmów na kolanach, ze łzami w oczach, o litość i wypuszczenie. Cyrk niesamowity.
Jeden z przesłuchiwanych Cyganów znalazł proste wyjaśnienie faktu posiadania kradzionej biżuterii. Otóż kupił ją od pewnego Jugosłowianina. Nie zna jego nazwiska i nie wie gdzie ten Jugosłowianin mieszka, ale jeśli panowie żandarmi go wypuszczą, to on ich natychmiast powiadomi, jak by się ten Jugosłowianin pojawił. Ogólnie kupił od niego tę biżuterię, bo Jugosłowianin sprzedawał ją dość tanio...
Byłem pod wrażeniem spokoju żandarmów prowadzących przesłuchanie. Sam miałem trudności z opanowaniem wybuchów wesołości słysząc te niewiarygodne brednie, ale cóż - musiałem się hamować, byłem profesjonalistą.
I tak sobie tłumaczyłem te przesłuchania, aż wreszcie nadeszło południe, a południe we Francji rzecz święta - trzeba iść jeść. Zrobiło się okropne zamieszanie, podczas którego nagle zostałem sam na sam w pokoju przesłuchań z tym właśnie Cyganem od Jugosłowianina. On był przykuty kajdankami, więc nie bałem się specjalnie, ale zrobiła się jakaś taka nieco gęsta atmosfera.
- Proszę pana, i co teraz ze mną będzie? - zapytał mnie Cygan.
- Nie wiem dokładnie, nie znam się za dobrze na procedurach. Wydaje mi się, że zostanie pan teraz, po obiedzie, zawieziony do sądu i tam stanie Pan przed sędzią śledczym, który zadecyduje o tym, co dalej z panem zrobią - odpowiedziałem ważąc każde słowo, żeby czegoś nie palnąć.
Cygan na chwilę zamilkł. Rozejrzał się na boki, spojrzał mi głęboko w oczy i powiedział:
- Bo wie pan co? Przyszło mi do głowy, że być może ten Jugosłowianin tę biżuterię komuś ukradł... Jak Pan myśli?
Cieszę się, że dziś czytając wypowiedzi Wałęsy nie muszę zachowywać kamiennej, profesjonalnej twarzy.
Następny tekst
Jeśli uważasz, że to co przeczytałeś było ciekawe albo wartościowe, kliknij na zieloną łapkę. Albo na tę drugą, jeśli nie. Takie kliknięcie zawsze jest przyjemne, bo oznacza, że to co piszę nie pozostawiło Cię obojętnym. Możesz również udostepnić ten tekst w serwisach społecznościowych, dzięki czemu inni też go zobaczą. możesz też zasubskrybować kanał RSS który będzie cię powiadamiał o nowych wpisach: