Zespół nieuwagi stronnej
16 września 2017
Zbieram od paru lat informacje na temat nadchodzących katastrof związanych z Rosją. Są rozliczne, ale mają w zasadzie tylko dwa oblicza. Pierwszym jest całkowicie nieunikniona katastrofa gospodarcza, która powali tego kolosa na glinianych nogach na kolana, a stanie się tak (i jest to nieuniknione) ze względu na sankcje nałożone przez USA i Unię Europejską oraz ze względu na spadek cen ropy. Gospodarka w Rosji jest w skandalicznym stanie, ludziom brak podstawowych produktów, inflacja jest galopująca, a niechęć do władzy powszechna. Armia jest w stanie rozsypki, zdemoralizowana i rozpita i dąży ku całkowitemu upadkowi. Jednym słowem całkowity upadek jest nieunikniony.
Stanie się tak, gdyż rezerwa dewizowa Rosji topnieje w oczach. Stanie się tak, a w zasadzie już się stało, bo gospodarka Rosji jest oparta tylko na sprzedaży surowców - ropy i gazu ziemnego. Stanie się to już, natychmiast od mniej więcej 15 lat. Stanie się tak, bo Putin jest znienawidzony. Wystarczy poczytać prasę, portale, pooglądać różne wypowiedzi specjalistów i "specjalistów", takich jak Bukowski, czy inny Suworow, których kompletna nietrafność prognoz jest proporcjonalna do częstotliwości ich obecności w przestrzeni medialnej.
W tym samym czasie jednak wiadomo, że Rosja odbudowuje swoje imperium, i już, już, w zasadzie jutro, napadnie na kraje bałtyckie oraz na Polskę. Napadnie swoimi rakietami umieszczonymi w Obwodzie Kaliningradzkim, a wiadomo to na przykład dlatego, że wycina się tam drzewa przy granicy. Rosyjskie rakiety bez trudu dolecą nawet do Zakopanego, a my nic nie możemy na to poradzić i już po nas. W każdym razie rosyjski atak jest nieunikniony, należy uczyć się znaczenia alarmowych sygnałów dźwiękowych i bacznie obserwować niebo, po którym będą leciały wraże samoloty i rakiety.
I takie brednie powielane są przez w zasadzie wszystkie polskie media i jest to chyba jedyny temat, który we wszystkich mediach jest prezentowany tak samo. To znaczy wszędzie powiela się takie brednie i w tej sprawie Gazeta Polska prezentuje te same treści co Gazeta Wyborcza. Tak, jakby komuś zależało na tym, by w kwestiach naszych stosunków z Rosją możliwa była tylko jedna opcja, to znaczy przeświadczenie, że Rosja to nasz, zagrażający nam bezpośrednio tu i teraz, wróg.
Rosja nie jest państwem Polsce przyjaznym. Długo można by analizować przyczyny takiego stanu. Powiedzmy, że tak się historia potoczyła, choć nie musiała. Nie oznacza to jednak, że jedynym celem rosyjskiej polityki zagranicznej jest, jak nam się to w zasadzie we wszystkich większych mediach sugeruje, zbrojna napaść na sąsiadów z Polską na czele. W chwili obecnej dokładnie NIC nie wskazuje na to, by Rosja miała wobec nas jakiekolwiek wrogie zamiary. To oczywiście wynika z analizy sytuacji, której próżno szukać w ogólnodostępnych mediach, które opierają się wyłącznie na emocjach, a te są łatwe do zrozumienia, opanowania i manipulacji. W przypadku emocji nie potrzeba niczego tłumaczyć, wyjaśniać, nie jest potrzebna żadna refleksja. Wystarczą hasła, wystarczy zacząć od "wiadomo, że..." i cała reszta już idzie sama.
Nic również nie wskazuje na istnienie jakiejkolwiek perspektywy upadku gospodarczego czy politycznego Rosji. Wobec sankcji zachodnich gospodarka ma się naprawdę dobrze, szczególnie rolnictwo się rozwija, PKB utrzymuje się na stałym poziomie przy niewielkim wzroście, rubel utrzymuje się na dość stałym poziomie w stosunku do innych walut. Ci wszyscy, którym wydawało się, że spadek cen ropy był sprytnym elementem wojny gospodarczej USA z Rosją nie zrozumieli, że skoro koszty wydobycia liczone są tam w rublach, to spadek cen surowca połączony ze spadkiem wartości rubla do dolara powoduje, że formalnie nic się nie zmienia i zarówno koszty wydobycia jak i przychody z ropy liczone w rublach są wciąż na mniej więcej jednakowym poziomie.
W każdym razie gospodarka Rosji ma się stosunkowo dobrze, jeśli wziąć pod uwagę międzynarodową presję, której została poddana. Jednym z najważniejszych elementów rosyjskiej ekonomii jest fakt, że Rosja nie jest praktycznie wcale zadłużona (dług publiczny sięga ok. 10% PKB, co jest praktycznie bez znaczenia) i dysponuje wciąż znacznymi rezerwami walutowymi. Równolegle Moskwa bierze aktywny udział w ogólnoświatowym trendzie odchodzenia od dolara jako waluty rezerwowej co docelowo może być niezwykle korzystne dla jej gospodarki.
Nie wiem jaka jest sytuacja w państwach bałtyckich. Mam wrażenie jednak, że wraz z Ukrainą jesteśmy jedynymi państwami w regionie tak histerycznie antyrosyjskimi, że aż momentami staje się to groteskowe. To niezwykłe, że od czasów Józefa Becka (a może i wcześniejszych) polska polityka zagraniczna kieruje się w zasadzie wyłącznie emocjami. Wciąż wracają pojęcia takie jak "przyjaźń", "wrogość" i wszelkie synonimy tych pojęć oraz pojęcia do nich podobne. O ile u przeciętnego zjadacza chleba może to być zrozumiałe i do przyjęcia, o tyle u polityków nie powinno być tak widać, jak ma to dziś miejsce, że stosunek Polski do Rosji opiera się wciąż, tak jak od wielu dziesięcioleci, jedynie na strachu, na nienawiści i na pogardzie. Nigdzie i u nikogo nie słychać natomiast za to podstawowego, fundamentalnego pojęcia dla polityki zagranicznej, czyli słowa INTERES. Nikt nie analizuje publicznie REALNEGO, a nie histerycznego, zagrożenia ze strony Moskwy, bo jest ono OCZYWISTE. Oczywiste, czyli żadne, bo w polityce międzynarodowej wszystko się wciąż zmienia jak w kalejdoskopie, i dawni przyjaciele stają się wrogami, a z dawnymi wrogami bez żenady chodzi się pod rękę, jeśli ma się w tym interes.
Tylko nie my.
Jest takie schorzenie neurologiczne, które nazywa się zespół nieuwagi stronnej. Polega to na tym, że chorzy nie dostrzegają i ignorują jedną stronę przestrzeni. Wiele wskazuje na to, że Polska ma tę przypadłość. Objawia się to tym, że o ile bez problemu widzimy przemiany, jakie nastąpiły po lewej, zachodniej stronie naszego pola widzenia, o tyle nie widzimy nic po tej drugiej stronie. Nie widząc zakładamy, że tak jak tam zawsze (czyli przez poprzednie kilkadziesiąt lat) było, tak nadal jest bez zmian. Co najśmieszniejsze po lewej stronie widzimy jedynie te przemiany, które chcemy widzieć i radośnie faktycznie ignorujemy te, które nam się zbytnio nie podobają, co być może jest wynikiem tak przytłaczającej dominacji mediów niemieckich w Polsce.
Napisałem już, że Rosja nie jest państwem Polsce przyjaznym. To oczywiste. Zbyt łatwo przychodzi nam pogodzenie się i zapomnienie faktu, że Niemcy RÓWNIEŻ nie są i nigdy nie były państwem przyjaznym Polsce. Lekceważymy fakt, że Berlin prowadzi realnie i faktycznie wciąż tę samą od ponad wieku politykę dominacji, co najgorsze prowadzi ją skutecznie. Kiedyś była ona dla nas koszmarem, dziś przez większość jest bądź to niezauważona, bądź ot takim sobie faktem, jakby ciekawostką.
Mamy więc wszędzie i ciągle opowieści o tym, że nasza generalicja przesiąknięta jest rosyjskimi szpiegami, mamy aresztowanie i przetrzymywanie w więzieniu bez postawienia formalnych zarzutów Mateusza Piskorskiego, a w tym samym czasie przedstawiciele wielkich polskich partii, ludzie, którzy do niedawna rządzili Polską, całkiem otwarcie chodzą do ambasady niemieckiej na spotkania z niemiecką kanclerz i w zasadzie wszyscy uznają, że to normalne.
JEDYNYMI elementami, które wiążą nas z Rosją, Niemcami, Francją, USA czy Danią powinny być i faktycznie, realnie SĄ wyłącznie interesy. Interesy gospodarcze, strategiczne, handlowe. Ciągłe, nieustające wyliczenia, czy coś nam się opłaca, czy nie, ciągłe dążenie do negocjacji tak, aby ze wzajemnych stosunków mieć jak najwięcej korzyści.
Problem w tym, że wiele wskazuje na to, że nie ma w Polsce w ogóle prawdziwej myśli państwowej. Pomysł Trójmorza mógłby być zaczątkiem takiej myśli, ale kompletne zaślepienie na wpływy niemieckiej agentury w naszej polityce (nie tylko naszej) spowoduje, że nigdy poza fazę projektu nie wyjdzie. Rozbijając Jugosławię Niemcy pokazali już raz do czego są zdolni, gdy pojawia się realne zagrożenie dla ich interesów.
Ale my się boimy Rosji, bo dla nas najważniejsze są emocje. Kosztowały nas już utratę państwowości, elit, ale wciąż, od XVIII wieku jedynie nimi się kierujemy, a prawdziwa myśl państwowa spychana jest wstydliwie w kąt. I tak praktycznie przez ostatnie 3 wieki.
Moja kolekcja kretyńskich artykułów o tym, że upadającą, właściwie gospodarczo konająca Rosja, lada dzień zaatakuje państwa bałtyckie oraz Polskę, rośnie w ogromnym tempie. Ostatnimi perełkami są pełne grozy artykuły o manewrach na Białorusi, które są przygrywką do inwazji na Polskę. Przy czym nikt nie wyjaśnia PO CO Rosja miałaby napadać na Polskę rozpętując w ten sposób kolejną wojnę światową, BO WIADOMO. Wiadomo, że Rosja napada na wszystkich wokół i w zasadzie nie robi niczego innego przez cały czas. I tego nie zmienią żadne fakty, jak mawiał klasyk.
Następny tekst
Jeśli uważasz, że to co przeczytałeś było ciekawe albo wartościowe, kliknij na zieloną łapkę. Albo na tę drugą, jeśli nie. Takie kliknięcie zawsze jest przyjemne, bo oznacza, że to co piszę nie pozostawiło Cię obojętnym. Możesz również udostepnić ten tekst w serwisach społecznościowych, dzięki czemu inni też go zobaczą. możesz też zasubskrybować kanał RSS który będzie cię powiadamiał o nowych wpisach: