Fotografia Adama Pietrasiewicza
Adam Pietrasiewicz
Widziane z pozycji siedzącej
czyli
co mam do powiedzenia na tematy bieżące i ponadczasowe.

E-book - historical fiction

Przejście do strony na której można kupić ebook Powroty

Co by było, gdyby Polska nie powiedziała NIE Hitlerowi?

Obcy świat bez ciotki i księcia Filipa.

09 kwietnia 2021

Umarł Książe Filip, znany lepiej jako mąż królowej Elżbiety II. Niektórzy piszą o nim jako o kimś, kto miał pecha być zawsze w cieniu swojej małżonki, ale oczywiście to bzdura. Książę Filip był przygotowany od urodzenia do roli, którą pełnił całe życie i wątpię, by kiedykolwiek był z tego niezadowolony.

Był w jakimś stopniu jednym z symboli mojego świata. Był ważną osobą przez całe moje życie, od jak dawna pamiętam. Był w moim życiu obecny dzięki mediom już wcześniej niż Elvis Presley czy Beatlesi. Jego śmierć poruszyła mnie trochę. Może nie aż tak bardzo jak płaczącą na wizji prezenterkę BBC, ale z pewnością bardziej niż śmierć wielu innych znanych ludzi.

Nie, nie jestem jakimś wielkim fanem brytyjskiej rodziny królewskiej.

Jestem za to wielkim fanem arystokracji. Takiej prawdziwej.

Kilka lat temu umarła moja ciotka. Wielbiłem ją! Była dla mnie kimś zupełnie wyjątkowym i zdumiewającym. Ciotka była kuzynką mojej mamy. Ciotki babcia była moją prababcią. Kiedyś było to bardzo bliskie pokrewieństwo, ale w dzisiejszych czasach często jest tak, że kuzynów rodziców nie zna się za dobrze.

Podczas stypy podszedłem do wuja, męża zmarłej, by mu złożyć kondolencje. Powiedziałem mu też kilka ciepłych słów, które, jak liczyłem, sprawią mu przyjemność. Te słowa przyszły mi bez trudu. Powiedziałem o tym, jaka ciocia była dla mnie życzliwa, że nie było w naszej rodzinie nikogo, kto byłby dla mnie tak miły (to prawda!). Powiedziałem, że miałem poczucie stawania się kimś wyjątkowym, gdy tylko stawała przy mnie.

I faktycznie miała dla mnie zawsze, zawsze bez wyjątku, jakieś dobre słowo, jakiś życzliwy gest. Czasem maleńki, czasem było to pogłaskanie po głowie czterdziestoletniego faceta, ale zawsze było to coś wykonanego tak jak trzeba, w odpowiednim momencie, bez patosu. Czuć było w tym PRAWDĘ. Przy ciotce czułem się zawsze jak ktoś niezwykły, ważny. Dla niej ważny!

Opowiedziałem to wujowi, a on tylko blado uśmiechnął się, podziękował... Sądziłem, że to z bólu. I pewnie też tak było, przynajmniej częściowo.

Ale potem podszedłem do mojego kuzyna, dla którego ciotka była dokładnie tak samo bliskim, albo dalekim, jak kto woli, członkiem rodziny. Opowiedziałem mu to samo, o tym, jak byłem dla niej ważny, jak mi to wyjątkowo okazywała, a kuzyn...

Kuzyn powiedział, że on też ją tak pamięta. Że on też był przedmiotem wyjątkowej atencji ciotki, że też czuł się przy niej kimś docenionym, niezwykłym.

A ja sądziłem, że to tylko ja tak miałem. Nawet przez chwilę mnie to zezłościło!

A potem opowiedziałem to pewnemu znajomemu, a ten mi wszystko wyjaśnił.

Arystokrata to nie ktoś, kto ma tytuł i karykaturalne maniery. Oczywiście arystokraci mają tytuły, mają też maniery. Tyle, że te maniery właśnie, gdy nie są karykaturalne, tylko prawdziwie arystokratyczne, robią z nich osoby wyjątkowe.

Prawdziwy arystokrata otrzymał szczególne wychowanie. Był od kołyski uczony tego, że fakt uprzywilejowania, wykształcenia, bogactwa, możliwości rozwoju, nakłada na niego przede wszystkim obowiązki, a nie prawa. Obowiązek pełnienia roli, która wynika z arystokratycznego statusu, bo często, tak jak w przypadku księcia Filipa, łączy się to z ważnymi obowiązkami państwowymi. Obowiązek wspierania ludzi, którzy nie mieli tej samej szansy w życiu, i urodzili się ubodzy, i nie mieli możliwości zrobienia kariery.

Tych obowiązków było mnóstwo.

Był (a może i jest nadal, nie wiem, bo nie znam wielu prawdziwych arystokratów) też jeszcze jeden bardzo ważny obowiązek. Starsza siostra mojej babci, matka tej zmarłej ciotki, zawsze miała arystokratyczne maniery. Poświęciła swoje życie wspieraniu niewidomych i arystokratycznemu wychowaniu swoich córek. A w tym wychowaniu córek nie zapomniała o przygotowaniu ich do tego, by dbały, aby każdy człowiek, z którym wchodzą w kontakt czuł się WYJĄTKOWY.

I to działało. Ja w obecności ciotki czułem się nie tylko dobrze, bezpiecznie, ale byłem też głeboko przekonany, że ona tak się odnosi tylko do mnie! Łatwo sobie wyobrazić jak to może człowieka dowartościować!

Tacy są prawdziwi arystokraci.

Wierzę, że książę Filip też taki był.

Tacy ludzie już wymierają. Niedawno zmarł również wuj, mąż mojej ciotki. Przychodzą nowi, inni. Nie oceniam w kategoriach "lepsi-gorsi". Inni. Mój świat znika i powoli to co mnie otacza przestaje być "moje". Staje się coraz bardziej obce.

Książe Filip zmarł spokojnie, otoczony bliskimi.

Być może rozstawanie się ze światem, który już nie jest nasz, nie jest takim dramatem? Może jest łatwiejsze? Kto wie?

Następny tekst


Jeśli uważasz, że to co przeczytałeś było ciekawe albo wartościowe, kliknij na zieloną łapkę. Albo na tę drugą, jeśli nie. Takie kliknięcie zawsze jest przyjemne, bo oznacza, że to co piszę nie pozostawiło Cię obojętnym. Możesz również udostepnić ten tekst w serwisach społecznościowych, dzięki czemu inni też go zobaczą. możesz też zasubskrybować kanał RSS który będzie cię powiadamiał o nowych wpisach: uruchom subskrypcje kanału RSS

kliknij, jeśli tekst ci się spodobałkliknij, jeśli tekst ci się nie spodobał
Skomentuj

Pewne sprawy muszą być jasne - to jest MÓJ blog, więc to ja decyduję o tym, co się na tych stronach pojawi, a co nie. Tak więc gdyby ktoś chciał wypisywać tutaj rzeczy, których nie chcę tu widzieć (myślę głównie o jakichś wulgaryzmach, spamie itp), to je po prostu usunę. Takie jest moje zbójeckie prawo. (Merytorycznych, ale krytycznych wobec mojego tekstu uwag nie usuwam.)...aha, i jeszcze jedno - w komentarzach nie wolno umieszczać linków.