Krytyka niewidzialnej ręki liberalizmu.
28 kwietnia 2019
Nie czytałem Adama Smitha. Czytałem cytaty z jego prac, ale przede wszystkim czytałem i czytam prawie codziennie dzisiejszych liberałów i libertarian, którzy wciąż próbują nas przekonać, że jest niedobrze.
I to do tych wypowiedzi, a nie do tez twórców myśli liberalnej postanowiłem się odnieść. Zważywszy na to, że nie jest to miejsce na eseje ekonomiczne, tylko blog, moja wypowiedź z całą pewnością nie będzie dogłębną analizą poruszanych kwestii.
Historia.
Krytykę myśli przekazywanych w wypowiedziach dzisiejszych liberałów (czy może raczej libertarian, skoro pojęcie "liberał" zostało ukradzione przez lewicę) można rozpocząć od wielu stron. Ja odniosę się najpierw do historii.
Otóż libertarianie SUGERUJĄ (bo raczej nie mówią tego wprost, albo przynajmniej się z tym nie spotkałem), że "kiedyś" społeczeństwa kierowały się zasadami libertariańskimi, a dopiero pojawienie się idei socjalistycznych zepsuło błogostan w jakim wcześniej żyli ludzie. Jest to zwyczajnie nieprawda.
Nigdy tak naprawdę społeczeństwa nie funkcjonowały według zasad libertariańskich. Podawane jako przykład Stany Zjednoczone w XIX wieku również nie kierowały się tymi zasadami, bo tam głównie panowało bądź to zwyczajne bezprawie - jeśli wziąć pod uwagę tereny podbijane i zasiedlane na zachód od Missisipi, albo właściwie w sposób stały sytuacja stanu wojennego (początkowo z Anglią, potem z Meksykiem, po czym jeszcze Wojna Secesyjna) jeśli chodzi o resztę kraju. Wyobrażam sobie, że libertarianom nie chodzi o to, że sytuacja bezprawia czy nieustannego stanu wojennego ma służyć jako przykład doskonałego ustroju.
Wcześniej również nie było niczego, co można byłoby określić jako liberalizm. Ustrój feudalny nie miał nic wspólnego z doktryną liberalną i z całą pewnością o wiele trudniej byłoby doszukać się jakichkolwiek przejawów liberalizmu w czasach, gdy nie było na przykład wolności transportu produktów rolnych.
Przytaczanie jako przykładu okresu powojennego i sytuacji Stanów Zjednoczonych też nie jest sensowne, bo Stany Zjednoczone zwyczajnie wprowadzając dolara jako walutę rozliczeniową w operacjach międzynarodowych przerzuciły na resztę świata (dzięki swojej sile militarnej) koszt budowy swojego dobrobytu.
Tak więc warto zawsze mieć na uwadze, że ustroju liberalnego w rozumieniu libertarian (skrajnych, jak JKM, czy mniej skrajnych, jak wielu innych obecnych dziś w przestrzeni medialnej, jak choćby red. Warzecha) nigdy nigdzie nie było. Oczywiście zakładam, że mamy na myśli normalnie funkcjonujące państwo, nie jakieś strefy anarchii, gdzie nie obowiązują żadne prawa i faktycznie jak brakuje wody, to "niewidzialna ręka rynku" natychmiast zaczyna działać i jej cena wzrasta dziesięciokrotnie.
A szkoda, bo można byłoby faktycznie pewne rzeczy porównywać.
Co jest lepsze?
Nie mogąc realnie porównać nie potrafię stwierdzić, czy rozwiązania liberalne są bezwzględnie lepsze od rozwiązań nieliberalnych (które liberałowie zazwyczaj nazywają z automatu socjalistycznymi), czy nie są lepsze. Mamy jednak pewne przesłanki, by twierdzić, że ustrój nieliberalny, z jakim mamy do czynienia w otaczającym nas świecie, doprowadził w bardzo szybkim tempie do osiągnięcia przez ludzkość stanu największego dobrobytu w całej historii.
Libertarianie (przynajmniej większość z tych, których znam) twierdzą, że szkoły powinny być prywatne, podobnie jak służba zdrowia powinna być prywatna. Miałoby to doprowadzić do optymalizacji nauczania, do poprawy stanu lecznictwa. Ale przecież to po wprowadzeniu powszechnego i obowiązkowego nauczania, które spowodowało utworzenie państwowego systemu szkół błyskawicznie wzrósł ogólny stan wiedzy. Rozwinęła się nauka co doprowadziło do lawiny odkryć i rozwoju technologii co napędzało kolejne odkrycia i rozwój nauk. Państwowe szpitale doprowadziły do bardzo wyraźniej poprawy ogólnego stanu zdrowia obywateli. Drastycznie spadła śmiertelność niemowląt i gwałtownie wzrosła szansa na długie życie w dobrym zdrowiu. To wszystko nie było wynikiem wdrażania rozwiązań liberalnych, tylko właśnie tych "socjalistycznych". Korelacja między dobrobytem a wtrącaniem się państwa we wszelkie przejawy ludzkiej działalności jest tak wielka, że chyba trudno nie zgodzić się, że mamy tu do czynienia ze związkiem przyczynowo-skutkowym.
Gospodarka liberalna.
Długi czas libertarianie narzekali na to, że państwo wtrąca się w działalność przedsiębiorców zakazując im swobodnego dysponowania swoimi majątkami. Dziś mamy dowód na to, że nieprawdą jest jakoby w pełni swobodne dysponowanie swoimi majątkami prowadziło do wzrostu dobrobytu. Jest wręcz odwrotnie, co doskonale widać na przykładzie USA czy Europy zachodniej. Zniesienie jakiejkolwiek kontroli przepływu kapitału w ciągu 25 lat doprowadziło do gwałtownego wzrostu biedy i bezrobocia. Tańsza produkcja poza granicami, w państwach gdzie siła robocza jest tańsza nie przekłada się na poprawienie kondycji obywateli, tylko na ich zbiednienie. Bogacą się ci, do których produkcja została przeniesiona (na przykład Polska czy Chiny), ale ci, skąd produkcja została wyprowadzona wyraźnie biednieją. Obecna, przedinsurekcyjna sytuacja we Francji jest tego efektem!
Hasła.
Libertarianie głoszą hasła, które na pierwszy rzut oka wydają się logiczne. A to że jak jakiegoś towaru brakuje, to zaraz znajdzie się ktoś, kto go wyprodukuje, a to że obywatel wie lepiej co zrobić ze swoimi pieniędzmi niż urzędnik itp, itd. Ostatnio wielką popularność zdobywa sobie stwierdzenie przypisywane nieżyjącej już, byłej premier Wielkiej Brytanii Margaret Thatcher, że rząd nie ma żadnych własnych pieniędzy. Szereg tych haseł to sofizmaty, które trudno odeprzeć podczas dyskusji, na gorąco, jeśli nie jest się dobrze przygotowanym. Niektóre opisują jedynie skrawek rzeczywistości sugerując, że odnoszą się do jej całości, jeszcze inne są po prostu nieprawdziwe.
Historia ostatnich kilku lat pokazuje, jak bardzo nieprawdziwe są twierdzenia, jakoby wymuszanie przepływu części bogactwa do najbardziej upośledzonych warstw społecznych jest szkodliwe ekonomicznie. Jednoznacznie widać (potwierdzają to nie tylko polskie, rządowe statystyki), że doprowadziło to bardzo wyraźnego zmniejszenia poziomu biedy i ogólnej poprawy sytuacji przytłaczającej większości obywateli. Nie ma żadnych dowodów na to, że zmniejszenie presji podatkowej (która akurat w Polsce nie jest jakoś specjalnie dramatyczna w porównaniu z innymi, porównywalnymi państwami) spowodowałoby ten sam, czy nawet lepszy skutek. Ja wiem, że w tym momencie każdy libertarianin będzie chciał zareagować sprowadzając sprawę do absurdu, ale tu właśnie nie chodzi o to, żeby sprowadzić sprawy do absurdu, tylko znaleźć taki poziom wymuszonego przepływu bogactwa, by wzrost PKB w jak największym stopniu przekładał się na wzrost dobrobytu wszystkich ludzi.
To działało na Zachodzie gdy tam państwo się rozwijało, wyraźnie widać, że działa to również i u nas, gdy i my mamy wysoki wzrost gospodarczy.
Usługi publiczne.
Ciekawy jest przypadek usług publicznych. Otóż libertarianie w swej większości twierdzą, że państwo nie jest od tego, by zapewniać obywatelom usługi publiczne, bo lepiej zrobią to firmy prywatne. Teza taka jest jedną z szerokiego arsenału tych, które na pierwszy rzut oka wydają się oczywiste i niepodważalne.
Tak się składa, że od końca lat 80, gdy mieszkałem we Francji do dziś mam okazję obserwować przechodzenie kolejnych usług publicznych w ręce prywatne. Nie widzę żadnej poprawy ich jakości (we Francji widziałem wyraźne pogorszenie, na przykład w dostawach wody), natomiast jedyną widoczną różnicą był znaczący wzrost kosztu tych usług. Nie potanienie ze względu na "niewidzialną rękę rynku" tylko wzrost. Widzialny.
Nie należy zapominać, choć libertarianie zdają się to często robić, że istnieje szereg dziedzin, w których nie da się pozostawić "mechanizmom rynkowym". Na przykład ochrona środowiska. Ale to jest temat na osobny artykuł.
Natomiast główna teza libertarian, wedle której bogacenie się najbogatszych prowadzi nieuchronnie poprzez mechanizm jakby grawitacyjnego spływania zwiększenie bogactwa tych biedniejszych jednoznacznie nie działa. Widać to szczególnie dziś, gdy gołym okiem można obserwować mechanizmy coraz większej koncentracji bogactwa w coraz mniejszej liczbie rąk. W tej chwili właściwie całość mechanizmów rynkowych w najbardziej rozwiniętych państwach zachodu jest blisko libertariańskiego ideału. A jednak nie widzimy powszechnej poprawy dobrobytu. W USA wyraźnie spada oczekiwana długość życia białych mężczyzn po czterdziestce - to bardzo wyraźny znak, że coś jest nie tak.
Nie, nie jestem socjalistą. Moim celem nie jest podawanie idealnych rozwiązań i opisywanie tego, jak powinno być. Irytuje mnie tylko ta wszechobecna w społecznościówkach libertariańska propaganda sugerująca istnienie jakichś prostych rozwiązań.
Nie ma takich.
Następny tekst
Jeśli uważasz, że to co przeczytałeś było ciekawe albo wartościowe, kliknij na zieloną łapkę. Albo na tę drugą, jeśli nie. Takie kliknięcie zawsze jest przyjemne, bo oznacza, że to co piszę nie pozostawiło Cię obojętnym. Możesz również udostepnić ten tekst w serwisach społecznościowych, dzięki czemu inni też go zobaczą. możesz też zasubskrybować kanał RSS który będzie cię powiadamiał o nowych wpisach:
1